Abstrakt: | „Co się dzieje z uniwersytetem w warunkach, w których przyszło mu działać w ostatnich 12 latach?" Samo pytanie ma w sobie niebezpieczny ładunek rozgoryczenia, jakbyśmy zakładali milcząco, iż świat, w którym
„przyszło" nam pracować w uniwersytecie, jest rzeczywistością niesprzyjającą.
Tak, jak chorującego przyjaciela pytamy ze współczuciem: „na co ci przyszło?", myśląc o tym, iż okoliczności jego życia doprowadziły go do słabości i wyczerpania. Powiedzmy zatem od razu, że w naszej indagacji nie ma goryczy i żalu do świata; przeciwnie — to, co zdarzyło się w Polsce od roku 1989, jest pasmem fascynujących przemian, zapewne niewolnych od błędów i niedociągnięć, ale nigdy jeszcze historia codzienna nie zapisała tylu opowieści o przedsiębiorczości i powodzeniu, o inicjatywie i samodzielności ludzkiego działania. Jeden z problemów polega na tym, iż nieuchronnie musieliśmy pozbawić się przywileju stosowania wobec własnej pracy i dokonań taryfy ulgowej; przywileju przysługującego momentom niezwykłego, odbierającego oddech przyśpieszenia historii. Gdy przestaliśmy doznawać wielkiego, świątecznego olśnienia wolnością i możliwościami wynikłymi z odrzucenia solidarnym wysiłkiem szarości codziennego kłamstwa, gdy nareszcie życie, a nie
jedynie przeżycie stało się naszym zadaniem, czas zwolnił bieg i w jego meandrach pojawiły się dylematy żmudnego wdrażania się do wolności, a nie tylko do wysublimowanego marzenia o niej, a potem
euforycznej jej celebracji. Marzenie skamieniało w twardą rzeczywistość, dzień codzienny zastąpił święto. (Fragment tekstu) |