Abstrakt: | „Jedź i kradnij, co możesz” - według Fryderyka Jarosyego do tego sprowadzała się praca nad programem rewiowym nadwiślańskich twórców epoki dwudziestolecia. „Dyrektor artystyczny jedzie do Paryża, odwiedza z miną bogatego Anglika wszystkie music-halle i bucha wszystko, co nie jest przykute łańcuchami albo wmurowane w ściany. Potem wraca do Warszawy i zmienia obiekty kradzione przy pomocy członków swej bandy w taki sposób, że trudno je poznać” (Kałużyński, 2013: 300). Ciekawa strategia, która jednak nie odbiegała zbytnio od zwyczajów panujących w ówczesnym show-businessie. Florenz Ziegfeld, twórca słynnych amerykańskich Ziegfeld Follies, regularnie odwiedzał Londyn, podpatrując tamtejsze rozwiązania i podkradając nieco uboższym krewnym gwiazdy, Londyn kopiował rozwiązania berlińskie, zapożyczone zresztą czasem z tak odległych estetyk jak japoński teatr kabuki, a wszyscy demokratycznie zżynali z Folies Bergere, rewii paryskiej, która, należy dodać, również powstała jako amalgamat popularnych widowisk rodzimych i angielskiego music-hallu (Bailey, 2014: 137-139). Pod tym względem wcześnie dobiliśmy zatem do standardów światowych, dołączając do uprawianego w pierwszej połowie xx wieku bez większych skrupułów intelektualnego rabunku, który szczęśliwie i o wiele bardziej elegancko możemy dzisiaj nazwać transferem kulturowym i objąć pogłębioną refleksją badawczą[...] |