Abstrakt: | Paradoksem naszego czasu jest to przede wszystkim, że zapomnieniu o naturze rzeczy i unikaniu w niektórych środowiskach poważnej dysputy o istocie zjawisk czy procesów towarzyszy – niekiedy bez przewrotnej nawet intencji – użycie klasycznych terminów i pojęć w postaci dalece strywializowanej lub nawet zafałszowanej. Granica między wynikającą z prawa naturalnego normą a patologią wydaje się współcześnie, już choćby z uwagi
na wszechobecny relatywizm moralny, dla potocznych obserwatorów niezwykle cienka, a już na pewno z trudem dostrzegana. Próby zepchnięcia, jeśli nie w niebyt, to przynajmniej w nieświadomość uznanej przez klasyków natury rzeczy coraz częściej zyskują poparcie zwolenników oparcia się na tak zwanej demokratycznej większości, która zaczyna coraz głośniej uzurpować sobie prawo do stanowienia o dobru i złu. Linia demarkacyjna wyznaczająca obszary tak przeciwstawnych przecież pojęć przebiega już – jak się zdaje – nie tyle między kulturami, ile między tymi, którzy wierzą, a niewierzącymi w Boga. To główny powód, dla którego tak bardzo interesujące wydaje się stanowisko Kościoła wobec współczesnych patologii społecznych w kontekście natury rzeczy lub wręcz jej zapomnienia (Fragment tekstu). |