Abstrakt: | Poezja Ryszarda Krynickiego w ciągu blisko pięćdziesięciu lat, które minęły od debiutu poety, przeszła znamienną ewolucję. Od gęstej siatki metafor, barokowej zgoła rozrzutności układów rozkwitających, szczelnej zasłony szyfru narzuconej na niepojętą nieuchwytność i grozę rzeczywistości po deszyfrację świata w prostocie krystalicznie jasnych, gnomicznych rozpoznań i „mimowolnych” westchnień, uwolnionych od ciężaru literackości. „Słowa? Tchnienia?” — niedokładny cytat z wiersza poety, przywołany w tytule tomu szkiców interpretacyjnych poświęconych twórczości autora Magnetycznego punktu, wyjątkowo dobrze oddaje status bytowy jego późnych lirycznych zapisów. Przemiany wiersza znamionuje ruch zanikania, rozedrgana mowa cichnie do obszarów milczenia z rzadka tylko przerywanych błyskiem lirycznej notatki, zawsze niewielkich rozmiarów, bliższej poetyce fragmentu niż mikrosyntezy, naznaczonej gestem zaniechania, spokrewnionej z nieistnieniem. Znikomość poetyckich zapisów na krawędzi nicości ma swoją wagę, to, co małe, wymyka się jej zakusom na skazaną na ulotność chwilę, osaczone przez niezmierzone przestrzenie nieistnienia, heroiczne jak oddech, chociaż nikłe i niepozorne jak życie. |