dc.description.abstract | Dzieło quebeckiego pisarza i aktora Roberta Lalonde’a (ur. 1947), składające
się obecnie z około dwudziestu powieści, zbiorów nowel, esejów i dramatów,
wiązane bywa z częściowo indiańskimi korzeniami artysty. W niniejszej książce
proponowane jest inne ujęcie twórczości Lalonde’a, oparte na udowadnianej
w pracy hipotezie, że tym, co w różnych proporcjach wspólne dla wszystkich
utworów pisarza, jest świadome współzastosowanie dwóch pozornie wykluczających
się składników: immanencji (immanentyzmu) i transtekstualności.
Immanencja jest tu rozumiana jako przede wszystkim przekonanie, że nie istnieją
żadne zaświaty, zaś życie należy chłonąć tu i teraz w bezpośrednim kontakcie
z przyrodą, odrzucając, na ile się da, wszelkie ideologie, które zgodnie
z tradycją francuskiego Renesansu i klasycyzmu uważane są za ekrany przesłaniające
rzeczywistość. To zdecydowane odrzucenie religii, ale także ideologii
o proweniencji politycznej jest po części odrzuceniem modelu edukacji, któremu
został poddany pisarz, należący do ostatniego pokolenia wychowanego w katolickim
getcie „la Grande noirceur”. Stąd w dziele Lalonde’a tak wiele parodystycznej
transgresji pojęć religijnych, jak komunia, hostia, ziemski raj, przemienienie.
Transtekstualność to termin wprowadzony w 1982 roku przez G. Gene e’a na
określenie wpływu, jaki na określone dzieło wywarło inne dzieło, wcześniej
napisane. Oryginalność twórczości R. Lalonde’a polega na sprzęgnięciu tych
dwóch składników.
Świat jest przez jego postaci przeżywany w bezpośrednim zmysłowym odczuciu,
a wrażenie bezpośredniej wspólnoty z naturą wzmagają wspomnienia
tekstów, które o tego typu kontakcie z naturą napisali już inni. To emblematyczne
dla powieści Lalonde’a sprzężenie staje się szczególnie widoczne w jego
ars poetica, jaką jest Le Monde sur le flanc de la truite z 1997 roku, esej noszący
podtytuł „zapiski o sztuce patrzenia, czytania i pisania”. Te trzy elementy
uznać wypada niemal za składniki heglowskiej triady: teza (postrzeganie
świata) – antyteza (lektura dzieł poprzedników) – synteza (własna twórczość
zespalająca na wyższym poziomie przetworzone we wzajemnej interakcji postrzeganie
i czytanie). Praca składa się z siedmiu rozdziałów, z których cztery poświęcone są powieściom
należącym tematycznie do cyklu nazywanego tu umownie rodzinno-
-inicjacyjnym. Są to: Le Dernier Été des Indiens, Que vais-je devenir jusqu’à ce que
je meure ?, Le Fou du père et Sept Lacs plus au Nord. W powieściach tych dominują
nawiązania do wariantywnie rozpatrywanej sytuacji rodzinnej narratoraprotagonisty,
którego po części utożsamiać można z pisarzem.
Trzy kolejne rozdziały zawierają omówienia powieści, których fabuła i przesłanie
skupiają się na sprawach natury bardziej formalnej i mniej osobistej:
dialektyce allotekstu, wokół którego obudowywany jest autotekst, fantazyjnej
i subiektywnie zmitologizowanej próbie ukazania procesu kształtowania się
quebeckiej poezji współczesnej czy wreszcie na procederze zawłaszczenia dzieła
i osoby mistrza, jakim w tym przypadku jest Marguerite Yourcenar, uczyniona
postacią powieści Lalonde’a. Omawianymi w tych rozdziałach utworami
są: L’Ogre de Grand Remous, Le Petit Aigle à tête blanche oraz Un jardin entouré de
murailles.
W twórczości stapiającej w jedno naturę i opisującą ją literaturę Lalonde odwołuje
się do swych mistrzów, na czele których bezsprzecznie stoi Jean Giono.
Obok samotnika z Manosque w osobistym panteonie pisarza – oprócz zamieszkałej
w Ameryce francuskojęzycznej Yourcenar i niemal wszechobecnego Charlesa
Perrault, twórcy niepokojącego Tomcia Palucha – znaleźć można z jednej
strony pisarzy francuskich, takich jak André Gide i Jean Genet, orędowników
żarliwej egzystencji i wyzwolenia z więzów fałszywej moralności, z drugiej zaś
amerykańskich pisarzy, cenionych przez Lalonde’a nie tylko jako piewcy bezpośredniego
związku człowieka z naturą: Annie Dillard, Barry Lopez, Flannery
O’Connor, Emily Dickinson, a w głębszej perspektywie także John Steinbeck
czy Sylvia Plath. Literatura, a przede wszystkim poezja, są jedynym ekranem
transformującym rzeczywistość, który akceptuje, a nawet przyzywa Lalonde,
świadom, że bezpośrednie, a zatem niewerbalne i zmysłowe przeżycie świata,
wzbogaca się i doprecyzowuje, a przede wszystkim staje się przekazywalne, gdy
przepuści się je przez werbalny filtr estetyczny, w jego mniemaniu bowiem nie
jest to ekran zniekształcający, lecz wręcz przeciwnie - kanał pozwalający na
wierny przekład i sublimację awerbalnych doznań.
Twórczość Lalonde’a jest więc rozpięta między naturą a biblioteką, które artysta
usiłuje stopić i uszlachetnić w akcie tworzenia. Emblematycznym dla jego
twórczości obrazkiem jest scena z eseju Le Monde sur le flanc de la truite, w której
siedząc na trawie i zmagając się z kwietniowym wiatrem autor czyta opowieści
przyrodnicze Barry’ego Lopeza, usiłując zapisać własne odczucia odnoszące się do
otaczającego świata i wspierając się zapiskami swego poprzednika. Lalonde stroni
jednak od powtórzeń. Każdy analizowany w niniejszej pracy utwór w swoisty
sposób realizuje tę myśl przewodnią, zdając sprawę z aktualnego stanu świadomości
pisarza, z jego zainteresowań, ważnych w danym momencie wspomnień
i lektur, a bywa, że i obsesji. Oryginalna materia tych poszczególnych stanów
zapisanych w kolejnych powieściach stanowi treść szczegółowych analiz, częstokroć
pionierskich wobec niewielkiej liczby opracowań tego mało badanego dzieła. | pl_PL |