Abstract: | Eseista, skory do „czucia żywiołowego”, walczy zarówno o świat poetyckiej iluzji, a więc – o akceptację słownej kreacji, jak i o postawę afirmacyjną wobec dookolnych porządków, w tym wobec – „dziwnej ułudy, która we wszechświecie nosi przezwisko człowieka” (URL, s. 185). Obie te rzeczywistości, w ujęciu Leśmiana, zdają się jednakowo mylącymi i zwiewnymi marami: „Trzeba to wszystko sycić wciąż, jak ogień święty – / Bo zgaśnie, lada wichrem bez żalu zdmuchnięty” (PZ, s. 689). Autor Przemian zrównuje świat i język, człowieka
i słowo poetyckie na gruncie przypisywanej im bolesnej znikliwości (są bowiem i takie okresy historii, gdy „zanika wiara w słowo twórcze” – SL, s. 77). „Jednorodny” charakter tych obszarów wynika z podobnie zarysowanych zadań: wcielić się (wszak tylko dzięki ciału możliwy jest kontakt „miłosny” ze światem21) i przeciwdziałać zanikaniu. Toteż wiele w esejach Leśmiana słów odwołujących się do euforycznego „upojenia” językiem i światem; i nie tylko chyba z racji młodopolskich proweniencji pisarza – współtworzących ów ekstatyczny
żywioł mowy: „Świat, badany myślą rozśpiewaną i upojoną, bliższy jest może prawdy niż ów drugi, postrzeżony myślą suchą, ubiegającą się o zaszczytne miano ścisłej” (SL, s. 67). Zwłaszcza rytm, jako z ciała płynący, a zarazem trwały, powtarzalny, jest owym ekstatycznym pomostem, wyprowadzającym ze smutnego i nudnego
zaułka codzienności. |