Abstrakt: | Gdy w listopadzie 1838 roku George Sand, dwoje jej dzieci i podupadający na zdrowiu Chopin zawitali do
portu w Palmie, wydawać by się mogło, że trafili do raju – lub przynajmniej zakpili z paryskiej pluchy,
z powodzeniem uciekając od późnojesiennej szarości. Rzeczywistość szybko jednak okazała się odległa od
oczekiwanego ideału, a paryscy podróżnicy musieli mierzyć się nie tylko z nieprzychylnymi warunkami
bytowo-pogodowymi, ale i z wrogim nastawieniem mieszkańców wyspy. George Sand nie pozostała im
dłużna i wkrótce po powrocie z i tak skróconego pobytu na Majorce opublikowała „Zimę na Majorce”,
gdzie daje upust swoim negatywnym emocjom i, nie przebierając w słowach, opisuje Majorkańczyków
jako „małpy”, „dzikusów” i „barbarzyńców”.
W niniejszym artykule zamierzam przyjrzeć się „Zimie na Majorce” w kontekście dzisiejszej turystyki
i coraz bardziej popularnych zimowych ucieczek w cieplejsze rejony, przyjmując, że rzeczywiście Sand
i Chopin odegrali pionierską rolę w rozwoju tego trendu. Nie skupię się jednak bezpośrednio na przygodach
i doświadczeniach obojga artystów, proponując w zamian ostrożną analizę zjawiska, które ilustruje
skomplikowaną naturę współczesnej turystyki i związanego z nią przemysłu „wakacyjno-podróżniczego”.
Opierając się na współczesnych dyskursach podróżniczych, a także teorii wyparcia i abjektyfikacji
spróbuję przedstawić i zbadać mechanizmy, które z nasiąkniętego żalem i rozczarowaniem tekstu Sand
stworzyły „labour of love” i swoisty hołd dla Majorki, a jednocześnie – strategiczne narzędzie biznesowe
o niesłabnącym działaniu. |