Abstract: | Romantycy na ogół lubili się wypowiadać w przedmowach do swych
tomów poetyckich, traktując to i jako okazję do wyłożenia czytelnikom
swych poglądów na istotę poezji, których nowatorstwo w kontekście dawnych
klasycznych teorii i poetyk zwykli podkreślać, i znakomity — poparty
przecież „twardym” argumentem w postaci całego tomu własnych
utworów — pretekst do podjęcia stosownych polemik czy to ze zwolennikami
dawnych koncepcji estetycznych, czy też krytykami lub czytelnikami,
którzy, zdaniem twórcy, nie zrozumieli bądź zrozumieli źle jego intencje.
Taka przedmowa służyła też często po prostu wyłożeniu właśnie
owych intencji i zasugerowaniu czytelnikowi sposobu odbioru dzieła zawartego
w tomie.
Lektura tomów poetyckich i prozatorskich Konstantego Gaszyńskiego
przynieść musi czytelnikowi oczekującemu, iż stanie się w nich zadość
tej konwencji, spore rozczarowanie. Powiedzmy od razu — wygląda
na to, iż Gaszyński po prostu przedmów nie lubił. W jego twórczości jest
ich doprawdy niewiele i zwykle są bardzo oszczędne w słowach, skupiają
się raczej na niezbędnym wyjaśnieniu czytelnikowi pewnych realiów
i uzasadniają okoliczności powstania książki. Ta niechęć do wypowiadania
się w przedmowach wydać się może tym bardziej zaskakująca, iż
Gaszyński był w dużym stopniu dość typowym — o ile w odniesieniu do
tej epoki i poetów tego czasu określenie takie może być stosowne — przedstawicielem
warszawskiego romantyzmu lat dwudziestych, potem uczestnikiem
powstania listopadowego, wreszcie szukającym swego miejsca we Francji emigrantem, choć w tym okresie jego losy od typowej biografii polistopadowego
emigranta już odbiegają. |