Abstrakt: | Oto pojawiła się dziwna, intrygująca książka, która może jej autorkę
uczynić gwiazdą niejednego literackiego sezonu. Książka — meteor
ciągnący za sobą sieć literackich galaktyk, rzecz o dużym ciężarze
właściwym, zdolna wywołać nie lada zamęt w martwym morzu polskiej
prozy. Wierzę, że nie pójdzie na dno — ów literacki pióropusz
utrzyma ją na powierzchni, zachęci krytyków i czytelników, by studiowali
chemiczny skład cząsteczek składających się na ekscentryczną
zawartość.
Przytoczone słowa Marka Zaleskiego zostały zamieszczone w posłowiu
do debiutanckiej powieści Magdaleny Tulli. Z perspektywy kilkunastu lat,
które minęły od publikacji Snów i kamieni, trzeba przyznać, że diagnoza krytyka
była trafna. Proza Tulli pojawia się jak kometa na niebie prozy polskiej,
wywołując emocje, ale także na długo zapadając w pamięć. Pisarka nie należy
do autorów, którzy są stale obecni na literackim rynku, regularnie wydając
kolejne książki i systematycznie przypominając o sobie czytelnikom. |